środa, 30 listopada 2011

Kolorówka: Basic, Eyeliner Kajalstift #10

Zacznę może małą dygresją - motyla noga, czemu tak trudno kupić najzwyklejszą cielistą kredkę?!
Wszędzie standardowe biele, czernie, brązy, zielenie, fiolety a cielistej nie uświadczysz.. ocoloto?!
W jednej z przetrząśniętych drogerii trafiłam akurat na dystrybutora pewnej polskiej firmy, więc bezpośrednio uderzam z pytaniem czy mają, byłam skłonna złożyć konkretne zamówienie - ale gdzie tam! Nie mieli, nie mają i mieć nie będą! Aghhrr!

Uprzedzając prawdopodobne rady - #10 Almost Famous od Essence jest u mnie permanentnie nie-do-stę-pna.
Szturmowałam Natury i Douglasy co parę dni, doszło do tego, że jak widziano mnie w progu, krzyczano "nieee maaaa!".. cóż..

Ale ale, moje trudy zostały wynagrodzone!
Przy okazji wizyty w Schleckerze moją uwagę zwróciła jasna nakładka kredki Eyeliner Kajalstift.


Jakaż wielka była moja radość kiedy okazała się ona dokładnie tym czego szukałam!

Jest to klasyczna kredka do oczu, do temperowania - jeszcze tego nie robiłam, gdyż zużywa się bardzo powoli.
Rysik wydaje się być twardy w styczności ze skórą, troszkę ją ciągnie, ale dwa ruchy i zaczyna należycie współpracować, mięknie.


O dziwo dużo uleglejsza jest po zetknięciu z linią wodną - co jest w moim przypadku jej głównym, o ile nie jedynym przeznaczeniem. Jest na tyle miękka, że nie drażni powieki i jednocześnie na tyle twarda by się nieestetycznie nie mazać.
Jedno pociągnięcie w zupełności wystarczy by rozświetlić oko - efekt jest naprawdę świetny i bardzo naturalny przy tym - o to mi chodziło!
Odcień tej kredki jest albowiem w moim odczuciu idealnie cielisty :


Nie beżowy, nie pomarańczowy, tylko właśnie cielisty.
Makijaż oka wykończony tak rozświetloną linią wodną otwiera je i daje wrażenie wypoczętego, świeżego spojrzenia.

Ważne również, że kredka nie podrażnia, nie uczula i nie znika z oka w ciągu dnia.
Dla mnie, posiadaczki wzroku na minusie (wrażliwe, -6 w obu oczach ), jest to bardzo ważne, gdyż większość tego typu produktów robi mi z oczu zaczerwienione szparki..

Uwaga, zawrotna cena! 4,99zł! Czego chcieć więcej?


Polecam każdemu! Biała kredka do lamusa, naturalny look górą!

wtorek, 29 listopada 2011

Marzenia się spełniają!

Wróciłam z poczty, usiadłam.. i tak siedzę. Nie mogę wydusić z siebie logicznego zdania.
Dawno nie byłam tak zaskoczona i szczęśliwa!

Otrzymałam przed-urodzinowy prezent od Kasi - prezent, który sobie wymarzyłam!

Nastawiona byłam na pędzel do podkładu e.l.f. - i rzeczywiście, dostałam go. Jest świetny, dokładni taki jak miał być, już on ucieszył mnie bardzo bardzo!

Ale to co znalazłam jeszcze w paczce odebrało mi dech - paletka Sleek Au Naturel - moja wymarzona, wyśniona, wyczekana, do której wzdychałam na każdym blogu na którym ją widziałam. Wgapiam się w nią, dotykam, uśmiecham się - czy to nie jest najlepszy objaw upojenia szczęściem?

Do przesyłki dołączona była również kartka urodzinowa - maatko, kiedy ja ostatnio dostałam kartkę? Lata temu! A to daje taką radość! Tym bardziej, że Kasia wybrała ją specjalnie z myślą o mnie! Któż nie chciałby dostać tak przemyślanego prezentu?

Jestem przeszczęśliwa! Kasiu dziękuję za to wszystko i za to jaką osobą jesteś! :*

Kolorówka: NYX, Round Lipstick, 617 Summer Love

.. czyli pomadkowy rodzynek w mojej kosmetyczce, który tak bardzo Was zainteresował :-)

Tak, uległam modzie na nude w makijażu, zdecydowanie!
Stawiam na mocniej podkreślone oczy i neutralne, delikatne usta. Pomadka NYX świetnie sprawdza sie w takim układzie.

Długo nie mogłam się zdecydować jaki odcień kupić - przeglądałam masę blogów, recenzji i porównań na YT i wreszcie wybór padł na 617 Summer Love.
Muszę przyznać, że uchwycić prawdziwy odcień to rzecz wręcz niemożliwa, gdyż pomadka inaczej prezentuje się w opakowaniu, inaczej na skórze a inaczej na ustach, taki to psikus!
Opierając się jednak na tym co widzimy przed aplikacją - kolor jest mieszaniną odcieni beżu, brzoskwini i różu ze szczyptą szarości. 
Tak prezentuje się na skórze :
Wg. producenta wygląda natomiast tak :

A tak na ustach :
Prawda, że istny kameleon? ;-)

Lubię ją, zaspokaja moje pomadkowe potrzeby w zupełności.
Usta nie są trupie ani a'la manekin. Nie jest to płaski mat, nie ma wrażenia pociągnięcia warg korektorem, ale nie doszukamy się tu też ordynarnych brokatowych drobinek, które robią z ust choinkę. Równowaga idealna zachowana!
NYX ma w swojej ofercie szeroką gamę odcieni tych pomadek - myślę, że każda z Was znajdzie coś dla siebie - KLIK do strony producenta.

Pigmentacja jest bardzo zadowalająca - mój odcień, z racji dość zbliżonego do mojego naturalnego koloru ust, nie robi wrażenia szczególnie kryjącego, ale taki jest. Przy odcieniach beżowych, np. Circe lub Rea, poziom krycia nie pozostawia wątpliwości.

Pomadka nie wysusza, nie podkreśla skórek, po nałożeniu usta są miękkie, wygładzone.
Nie gromadzi się w zagłębieniach i nie znika tajemniczo w ciągu dnia. Czasami nakładam ją na balsam do ust, częściej jednak solo.

Jedyne co mnie w niej razi - zapach.
Mogłaby pachnieć ciasteczkowo, owocowo a zajeżdża stęchlizną, taką starą pomadą.. fu!
Na szczęście zapach ulatnia się stosunkowo szybko, lecz na czas aplikacji wstrzymuję oddech ;-)

Opakowanie całkiem urokliwe, zgrabne, wytrzymałe - obija się w kosmetyczce o współlokatorów już dobrych parę miesięcy, bez szwanku.

Polecam - obecnie ich cena waha się w granicach 15-16zł, ja płaciłam więcej, ale wtedy dopiero wchodziły na nasz rynek, był boom.
Myślę, że jeżeli lubujecie się w ustach nude, będziecie zadowolone :-)

poniedziałek, 28 listopada 2011

A może by tak.. rozdanie..?

Kiedy zobaczyłam dziś, że ilość moich Obserwatorek przekroczyła magiczną 50, na usta wpełzł mi soczysty banan - dziękuję WAM! :-)

W związku z tym rozmyślam nad zorganizowaniem dla Was rozdania - śledźcie mnie!
Już zaczynam kombinować co by tu Wam.. hmm.. :>

Goście, goście..

.. i po gościach!
Weekend był zalatany, świętujący, więc panował tu mały zastój - wskoczyłam tylko na krótko, podzieliłam się z Wami moją (NASZĄ) okazją i już mnie nie było..

Ale teraz, kiedy emocje opadają, goście zostali szczęśliwie wyprawieni w drogę do domu, ja mogę wskoczyć znów w 'tryb blogowy' :-)

W kolejce czekają zaległe zapowiedzi, z których jako pierwszy pojawi się mój pomadkowy rodzynek, zapraszam :-)
Jestem też w trakcie testów Kosmetyków Elfa - póki co bardzo na TAK, ale o tym będzie szerzej wkrótce.

Tak więc, do rychłego przeczytania! :-)

niedziela, 27 listopada 2011

7 lat minęło..

Obchodzimy dziś 7 rocznicę ślubu.. niesamowite jak ten czas szybko biegnie..
Wydaje się, że wczoraj mierzyłam sukienkę, stroiłam salę, stałam przed ołtarzem z Nim za rękę..
Z uśmiechem wspominam te nerwowe przygotowania i motylki w brzuchu.. które czuję do dziś!

Każda rocznica pachnie dla mnie frezjami - dzisiejsza również - piękny bukiet frezji stoi na stole i cudnie pachnie.

Robimy wielki krok przez ten siódmy próg wspólnego życia i wchodzimy w ósmy - teraz może być już tylko lepiej!

piątek, 25 listopada 2011

Jesienne rozdanie kosmetyków w Helfy!

Mimo, że zima za pasem, Helfy organizuje JESIENNE ROZDANIE KOSMETYKÓW!


Na jesień kosze w sklepie Helfy wypełniły się kosmetykami!
Jeden z 12 zestawów do włosów może być Twój - zgłoś się po niego!
Weź udział w konkursie!

Jedyne, co trzeba zrobić, to:
~ zarejestrować się przez prosty formularz: http://www.helfy.pl/user/register ,
(warunek niewymagany, jeśli wypełniono ten sam formularz przy innej okazji)
~ wysłać wiadomość na adres konkurs@helfy.pl z informacją, że zgłaszasz się do jesiennego rozdania i dokonałaś/eś rejestracji.
W zgłoszeniu uzasadnij 1 zdaniem, dlaczego zestaw kosmetyków do włosów powinien trafić właśnie do Ciebie!


Autorzy 12 najciekawszych uzasadnień otrzymają wyjątkowy zestaw kosmetyków: orientalny szampon i olejek do włosów! 

Więcej informacji na 

czwartek, 24 listopada 2011

Współpraca z Kosmetyki Elfa!

Kochani! Z przyjemnością donoszę, że nawiązałam współpracę z firmą Vicar, która jest importerem produktów kosmetycznych ELFA.


Zapraszam do zapoznania się z ofertą sklepu - Kosmetyki Elfa

Odebrałam dziś paczkę z kosmetykami do testów - jestem bardzo zaskoczona zawartością! Byłam pewna, że z wybranych przeze mnie produktów, otrzymam 2 lub 3  - tymczasem w paczce znalazłam wszystkie!
Jestem bardzo szczęśliwa, że będę mogła je wypróbować i podzielić się z Wami moją opinią :-)

Olejek rycynowy przeciwłupieżowy
Olejek rozmarynowy na porost włosów
Krem na zmęczone nogi
Krem pod oczy z zieloną herbatą
Olejek do kąpieli - Bergamotka i Limonka
Olejek do kąpieli - Sandałowiec, neroli i róża

Prawda, że imponujący zestaw?
O czym chciałybyście przeczytać najpierw?


Serdecznie dziękuję Panu Wiktorowi za kontakt i przesyłkę!
Z przyjemnością zaczynam testowanie! :-)

Inspiracje: Hean, Colour Obsession na sezon zima 2011 / 2012!

Na blogu firmy Hean pojawiła się informacja o nowej kolekcji lakierów Colour Obsession na sezon zima 2011/2012.
Zobaczcie same :






Ciekawe, prawda?
Mnie zachwyciły kolory nr 611 i 617 - muszę je mieć!
A Wam wpadło coś w oko?

Zdjęcia pochodzą z : heankosmetyki.blogspot.com

środa, 23 listopada 2011

Pielęgnacja: Akcja SOS dla paznokci rozpoczęta! - UPDATE

13 listopada akcja wystartowała - oby to był szczęśliwy dzień!
Dla przypomnienia - stosuję :

Eveline, Odżywka wzmacniająca z diamentami
Calcium Pantothenicum

Odżywkę stosuję dzielnie wg. zaleceń, tj. przez 3 kolejne dni po jednej warstwie, 4 dnia zmywam i zaczynam cykl od nowa.
Tabletki przez pierwszy tydzień brałam 4 dziennie - 2x rano i 2x wieczorem. Obecnie biorę 2 dziennie.

Dziś mamy 12 dzień kuracji, cykl 4, dzień 3/3 - wizualizacja (zdjęcia z wczoraj) :



Na dzień dzisiejszy obserwuję :
~ zdecydowane wzmocnienie się paznokci
~ wygładzenie płytki
~ spowolniony wzrost
~ stwardnienie skórek wokół paznokci

Jestem bardzo zadowolona!
Myślę, że pociągnę jeszcze parę cykli i przerzucę się na stosowanie jej jako bazę pod lakiery.
Istotnie paznokcie nie rosną u mnie tak szybko jak zwykle - po 12 dniach powinnam musieć je już podpiłować a tu nie ma takiej konieczności. Dobrze, że z początkiem kuracji nie spiłowałam ich na zero, bo byłabym niepocieszona ;-)
I powiadam Wam, zabezpieczajcie skórki! Jeżeli nic z nimi nie zrobicie przed lub po aplikacji odżywki, stwardnieją i popękają! Serio! Ja po każdej warstwie obficie nakładam na nie oliwkę a i tak są lekko stwardniałe..

Idzie jednakowoż ku lepszemu!
***

Chętne na wspólne zamówienie w ZSK zapraszam tutaj - do czwartku zbieram Wasze zgłoszenia!


wtorek, 22 listopada 2011

Wspólne zakupy w ZSK - są chętne?

Zbieram chętne na wspólne zakupy w ZSK!

Sama planuję niewielkie zamówienie, więc chętnie przy okazji zamówię coś dla Was a koszty przesyłki przyjemnie się rozłożą. 
Przejrzyjcie ofertę sklepu i dajcie mi znać proszę - ZSK

Zamówienie chciałabym złożyć jak najszybciej, Wasze zgłoszenia przyjmuję więc do czwartku 24.11. do godz. 12:00.

Możecie mi zaufać, dobra kobieta jestem ;-)

Pielęgnacja: Biały Jeleń, Hipoalergiczny żel pod prysznic z kozim mlekiem

Tytuł wpisu powinien właściwie brzmieć : O Białym Jeleniu, pogromcy suchotnikowych ramion!
Bez zbędnych wstępów przedstawiam dzielnego jelonka :

Pollena Ostrzeszów, Biały Jeleń z kozim mlekiem

Producent zapewnia :
Biały Jeleń żel pod prysznic z mlekiem kozim zapewnia delikatną ochronę skóry wrażliwej, skłonnej do alergii. Hipoalergiczna receptura żelu sprawia, iż  produkt delikatnie oczyszcza, nie powodując podrażnień.

• nie zawiera barwników,
• posiada zmniejszoną ilość kompozycji zapachowej,
• pH przyjazne dla skóry,
• odżywia i nawilża skórę.

Naturalne mleko kozie zapewnia odpowiednie odżywienie i nawilżenie skóry, dlatego odzyskuje ona elastyczność oraz jedwabistą gładkość. Codzienne stosowanie żelu przywraca witalność skórze.

300ml / 5-6zł

I nie są to proszę Państwa, czcze obietnice!
Przyjrzyjmy się składowi :
Krótki i przyjazny, szczególnie osobom ze skóra wrażliwą, suchą i alergiczną - mimo jednego SLS.
Nie sądziłam, że zaliczam się do powyższych grup, ale od pewnego czasu kąpiel stała się dla mnie po prostu nieprzyjemna - skóra już w trakcie zaczynała mnie szczypać a po jej osuszeniu odczuwałam bolesne wręcz ściągnięcie i pieczenie. Parę minut po wyjściu z wanny ramiona pokrywały się czerwonymi plackami, skóra pękała i łuszczyła się.
Byłam przerażona!
Balsamy nie pomagały a wręcz pogarszały sytuację..
W amoku testowałam kolejne żele pod prysznic - efekt podobny, z większym lub mniejszym natężeniem...

Wtedy trafiłam na Białego Jelenia.
Ta nazwa zawsze kojarzyła mi się z szarym mydłem w kostce, ale też opiniami, że jak wszystko zawodzi, to Biały Jeleń pomoże. Wylądował więc w moim koszyku.
Testy rozpoczęłam jeszcze tego samego dnia. I od razu ulga - skóra jakby dostała pić, zrobiła się od razu sprężysta i gładsza. Ramionka odetchnęły i nie czerwieniły się już tak  złośliwie.
Kolejne użycia i ciągle w stronę słońca!
Teraz jak widać jestem przy dnie butli i mogę powiedzieć, że nie obserwuję już ŻADNYCH z w/w nieprzyjemnych objawów! Drobne ranki wygojone, brak nowych podrażnień, wysuszeń..
Jestem uleczona! :-)

Biorąc pod lupę techniczne szczegóły żelu :
~ konsystencja - raczej rzadka, glutkowata. Polecam stosować na gąbkę/myjkę, gdyż z dłoni potrafi uciec. Pieni się dostatecznie, piana nie bucha, ale to kwestia mało chemicznego składu, więc nie ma co narzekać!
~ zapach - mleczny, delikatny. Nie utrzymuje się niestety zbyt długo.
~ wydajność - w związku z rzadką konsystencją, średnia. Ale wynagradza to..
~ cena - przystępna!
~ dostępność - coraz szersza. Ostatnio mignął mi w Rossmannie, swój kupiłam w Carrefourze.

Naprawdę polecam!
Dobry, polski produkt w przystępnej cenie!

poniedziałek, 21 listopada 2011

Współpraca z Polleną Ostrzeszów!

Śpieszę poinformować Was, że wkrótce będę miała przyjemność przetestować i zrecenzować dla Was kosmetyki firmy

Dziękuję Pani Ewelinie za kontakt i z niecierpliwością oczekuję na przesyłkę!
Już nie mogę się doczekać, gdyż firma ta jest producentem mojego faworyta w kategorii żeli pod prysznic - ciekawe czy posiada w swojej ofercie inne takie perełki :-)

Inspiracje : Co nosimy na paznokciach w sezonie jesień-zima 2011/2012?

Ten sezon ma jeden główny motyw przewodni - BŁYSK!
By być trendy, na paznokciach królować powinny lakiery metaliczne, brokatowe, pięknie odbijające światło.
Do lamusa odchodzą pękacze, tak modne w sezonie letnim.



METALICZNE
Essence 6 zł, Sephora 19 zł, IsaDora ok. 30 zł, Make Up Store 41 zł, O.P.I 50 zł, IsaDora ok. 30 zł


CZERWIENIE
Czerwień jest ponadczasowa i zawsze modna. W tym sezonie jest jednak bardziej zgaszona, idąca wręcz w purpurę. Plus oczywiście obowiązkowy błysk!
Make Up Store 41 zł, Catrice 11 zł, IsaDora ok. 30 zł, Revlon 20 zł, Essie 50 zł, Make Up Store 41 zł


NIEBIESKIE
Ten sezon to przede wszystkim granat! Zaraz potem odcienie morskie i kobaltowe. Błysk przewija się również tutaj.
I z tego trendu cieszę się osobiście najbardziej!
Sephora 19 zł, Make Up Store 41 zł, Catrice 11 zł, Pupa ok. 30 zł, Sephora 19 zł, Essence 6 zł


ZGASZONE BRĄZY I BEŻE
Dla miłośniczek spokojniejszych kolorów też coś się znajdzie. Nadal modne są zarówno odcienie nude jak i nieco ciemniejsze brązy.
Essence 6 zł, Revlon 20 zł, Catrice 11 zł, Essie 50 zł, IsaDora ok. 30 zł, Sephora 19 zł


Wpis wzorowany na artykule zamieszczonym na portalu / zdjęcia pochodzą z : cogdziezaile.pl


I jak? Będziecie trendy w tym sezonie? :-)

niedziela, 20 listopada 2011

Leniwa niedziela i garść zapowiedzi

Niedziela z gatunku tych, które lubimy najbardziej - pławimy się w naszych pieleszach, pichcimy, relaksujemy i nie przejmujemy niczym i nikim.. aahh!

W związku z tym, dziś tylko garść zapowiedzi - w najbliższym czasie przeczytacie o :
~ moim ulubionym antyperspirancie
~ niedawno odkrytym kosmetyku do demakijażu
~ jedynej pomadce w mojej kosmetyczce

Mam nadzieje, że czujecie się zainteresowane :-)

Tymczasem, stosunkowo udanej niedzieli! :-)

sobota, 19 listopada 2011

Blog ma miesiąc!

Dokładnie miesiąc temu, w bólach twórczych, rodził się blog Femme(Not)Fatale.
Z tego miejsca dziękuję moim kochanym prowodyrkom i wiernym czytelniczkom za pchnięcie mnie w tym kierunku!
Dziękuję też wszystkim nowym odwiedzającym, szczególnie tym, które poświęcają chwilę by zostawić komentarz i które wracają mniej lub bardziej regularnie.
To dzięki Wam blog żyje i rozkręca się!

Pielęgnacja: Joanna, Z Apteczki Babuni, Odżywka jajeczna

Zupełnie nieświadomie wyszedł mi cykl z kosmetykami Joanny :-)
Dzisiaj o odżywce jajecznej z serii Z Apteczki Babuni.


Jest to jedna z niewielu odżywek, którą zawsze mam na półce.
Nie jest bez wad, o nie - ale dla mnie jest jedną z lepszych, mimo paru niewątpliwych niedociągnięć.
Do rzeczy zatem!

Producent obiecuje :
Odżywka pielęgnująco - odżywcza zapewnia optymalną pielęgnację włosów farbowanych i rozjaśnianych. Dzięki zawartości składników naturalnych i pielęgnujących poprawia wygląd oraz kondycję włosów. W rezultacie otrzymasz:
- włosy o zdrowym wyglądzie
- lśniące i elastyczne
- optymalnie wypielęgnowane

200ml / ok. 5zł

Składniki naturalne  i pielęgnujące - są!
Ekstrakt z żółtka i olej rycynowy to duet, który robi włosom dobrze - sprawdzone. Kiedyś kręciłam maski na ich bazie, jednak była to droga przez mękę - począwszy od przygotowania, po nakładanie a na zmywaniu kończąc.
W tej odżywce dostajemy je w przystępniejszej formie a działają porównywalnie dobrze.
Włosy istotnie są w lepszej formie - jest to zapewne poniekąd zasługa kompleksowej pielęgnacji, jaką wprowadziłam, ale nie można odbierać tej odżywce zasług.
Odkąd jej używam włosy są sprężyste, bardziej zdyscyplinowane i lśniące.

Konsystencja. Tak, tu sprawa jest sporna, albowiem ma swoje plusy i minusy.
Niewątpliwym plusem jest to, że rzadkość odżywki czyni ją bardzo lekką. Nigdy, niezależnie od tego ile nałożyłam jej na włosy, nie miałam uczucia oblepienia, obciążenia włosów. 
A faktem jest, że odżywki trzeba nałożyć sporo, by móc bez problemu rozczesać włosy. I to pierwszy minus, gdyż w związku z tym znika w tempie zdecydowanie zbyt szybkim.
Kolejnym jest to, że spływa z włosów - kiedy ją nakładam i rozczesuję włosy pasmo po paśmie, okazuje się, że całe dobro podstępnie migruje na końcówki a włosy na czubku głowy zostają nieprzyjemnie 'sztywne', trzeba nałożyć jeszcze odrobinę ekstra, już bez przeczesywania. Uf, uciążliwe nieco, szczególnie kiedy wiszę nad wanną głową w dół.

Brak wydajności rekompensuje cena - 5zł za standardowe 200ml jest bardzo przystępne, biorąc pod uwagę plusy, prawda?

Zapach, zapach, zapach! Uwielbiam czuć ten ajerkoniaczek na włosach! A czuć go długo! Fajnie!

Podsumowując - odżywka zdecydowanie warta choćby przetestowania.
Ze mną zostaje zdecydowanie na dłużej!

piątek, 18 listopada 2011

Styling : Joanna Styling Effect - Pianka nabłyszczająca

Kosmetyki do stylingu staram się omijać szerokim łukiem - nie przepadam za uczuciem oblepienia włosów przez różniaste specyfiki, pianki, żele, mgiełki itp.
A może po prostu trafiałam na egzemplarze, które nie współpracowały z moimi włosami tak jakbym tego oczekiwała.
Najmilej wspominam piankę Sunsilk, w płynie, z pompką - niestety została wycofana.
Szukałam więc czegoś podobnego, gdyż jej forma przypadła mi do gustu.
Trafiłam na Piankę nabłyszczającą z serii Styling Effect od Joanny :

Producent obiecuje :
Ekstremalna puszystość, super połysk.
Marzysz, aby Twoja fryzura lśniła jak nigdy dotąd? Teraz możesz to osiągnąć używając specjalnie opracowaną Piankę nabłyszczającą Styling Effect. 
Poznaj jej fantastyczne właściwości:
- nadaje super połysk i elastyczność,
- tworzy efekt zwiększonej objętości i puszystości,
- doskonała do utrwalania fryzury,
- zawiera filtr UV, który chroni włosy

150ml / ok. 9zł

Jak już wspomniałam - najbardziej lubię tą piankę za jej formę - dzięki niej jest lekka, nie skleja i nie obciąża włosów. Naprawdę! To jest właściwie to co zawsze dyskwalifikowało u mnie tego typu kosmetyki.
Pianka ma postać płynną, po energicznym wstrząśnięciu jest gotowa do użytku :

Uwaga, potrafi uciekać z dłoni, więc pełna koncentracja ;-)
Jedno pompnięcie wystarcza na średniej długości włosy - ja, z moimi o długości sporo za ramiona, pompam sobie x2 :-)

Tytułowe zadanie - czyli nabłyszczanie - jest  powiedzmy, umiarkowane. Włosy nie lśnią niczym tafla wody, wyglądają natomiast zdrowo i świeżo.
Są puszyste i elastyczne - to na pewno! Pianka nie utrwala na mur-beton, więc fryzura wygląda naturalnie będąc przy tym wystarczająco zdyscyplinowaną, by w ciągu dnia nie tracić fasonu. Włosy są odbite od skóry i takie pozostają!

Pięknie pachnie! Niby ciut słodko a jednak świeżo - kojarzy mi się z dobrej jakości kosmetykami profesjonalnymi, które tak lubię wąchać przy okazji wizyty u fryzjera. 
Co więcej - zapach utrzymuje się na włosach całkiem długo.

Pianka jest wydajna, przyjemna w użytkowaniu i spełnia moje oczekiwania w zupełności!
Wygląda na to, że znalazłam godnego następcę Sunsilka, cieszę się :-)

środa, 16 listopada 2011

Pielęgnacja: Szampony Barwa - Ziołowa ze skrzypem polnym & Naturalna z lnem i witaminami

Dzisiaj zalatany dzień, więc notkę przygotowałam dla Was już wczoraj.
Chciałam Wam przedstawić mój ulubiony szamponowy duet :
Barwa Ziołowa - Skrzyp polny
Barwa Naturalna - Len&Witaminy

Szamponów o przyjaznym składzie, nie naładowanych chemią, używam od dawna.
Moja skóra głowy przestała tolerować szeroko dostępne drogeryjne szampony z silikonami - reagowała ściągnięciem, pieczeniem, łupieżem i wypadaniem włosów, z którym walczę do dzisiaj.
Skład szamponów Barwy wygląda następująco :

Są rzeczywiście krystalicznie czyste - wiadomo, że im szampon mniej kremowy, tym mniej naładowany chemią - tutaj widać od razu o czym mowa, poniższe wybitnie artystyczne zdjęcie miało ową krystaliczność ukazać ;-)

Oba szampony uwielbiam, trochę się jednak od siebie różnią.
Ten ze skrzypem polnym ma przyjemny, ziołowy zapach i dość klasyczny, zielony kolor.
Lniany jest natomiast intensywnie niebieski - boski kolor! Do tego pachnie zielonym jabłuszkiem - wow! Pieni się minimalnie gorzej od skrzypowego, ale wciąż nie jest to problemowe.
Za to skrzypowy troszkę przesusza końcówki - lniany obchodzi się z nimi łaskawiej.

Oba mistrzowsko oczyszczają włosy! Kolokwialnie mówiąc - 'aż skrzypią'!
Zmywają wszystkie zanieczyszczenia, oleje, naftę kosmetyczną bez problemów.
W moim przypadku nie drażnią skóry głowy, co jest bardzo istotne. Włosy są świeże dłużej niż po użyciu kremowych szamponów, są sypkie i lśniące (szczególnie po skrzypowym!).
Jednak bez odżywki ani rusz! Na upartego dałoby radę rozczesać włosy, ale po co je dodatkowo osłabiać? Szampon jest od mycia a pomóc przy rozczesywaniu i odżywić ma odżywka - takie jest moje zdanie.

Wydajność byłaby większa gdyby nie opakowanie  - Barwa ma 'otwór-potwór' jak to go nazywam ;-)
Zresztą sami zobaczcie :
Oj potrafi się przez niego wylać ogromna ilość szamponu.. szczególnie jak dłonie mokre, butelka się ślizga.. no kombinacje alpejskie odchodzą..
Trzeba tą sztukę albo opanować albo przelać do butelki z lepszym dozownikiem.
Ale, techniczny to szczegół, wybaczam!
Przy okazji - na stronie Barwy dopatrzyłam się zmiany opakowań niektórych rodzai szamponów - w tym skrzypowego - butelki są większe (480ml) i z wygodniejszym dozownikiem, brawo!
Źródło: barwa.com.pl


Podsumowując - skuteczne, tanie (ok. 4zł za 250ml), naturalne szampony polskiej firmy, które zdecydowanie polecam!

Lubicie Barwę?
Czy jednak nie możecie się rozstać z chemią w szamponach?

wtorek, 15 listopada 2011

Zapowiedź pierwszej WSPÓŁPRACY!

Z niekłamaną przyjemnością pragnę Was poinformować, że nawiązałam współpracę ze znaną i lubianą firmą Hean!
Dziękuję Pani Magdalenie za wiadomość i z niecierpliwością oczekuję na przesyłkę!
Już wkrótce KobietaNieFatalna, czyli mła, będzie testować i  recenzować - a lubi to, oj bardzo! :-)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...