Wszędzie standardowe biele, czernie, brązy, zielenie, fiolety a cielistej nie uświadczysz.. ocoloto?!
W jednej z przetrząśniętych drogerii trafiłam akurat na dystrybutora pewnej polskiej firmy, więc bezpośrednio uderzam z pytaniem czy mają, byłam skłonna złożyć konkretne zamówienie - ale gdzie tam! Nie mieli, nie mają i mieć nie będą! Aghhrr!
Uprzedzając prawdopodobne rady - #10 Almost Famous od Essence jest u mnie permanentnie nie-do-stę-pna.
Szturmowałam Natury i Douglasy co parę dni, doszło do tego, że jak widziano mnie w progu, krzyczano "nieee maaaa!".. cóż..
Ale ale, moje trudy zostały wynagrodzone!
Przy okazji wizyty w Schleckerze moją uwagę zwróciła jasna nakładka kredki Eyeliner Kajalstift.
Jakaż wielka była moja radość kiedy okazała się ona dokładnie tym czego szukałam!
Jest to klasyczna kredka do oczu, do temperowania - jeszcze tego nie robiłam, gdyż zużywa się bardzo powoli.
Rysik wydaje się być twardy w styczności ze skórą, troszkę ją ciągnie, ale dwa ruchy i zaczyna należycie współpracować, mięknie.
O dziwo dużo uleglejsza jest po zetknięciu z linią wodną - co jest w moim przypadku jej głównym, o ile nie jedynym przeznaczeniem. Jest na tyle miękka, że nie drażni powieki i jednocześnie na tyle twarda by się nieestetycznie nie mazać.
Jedno pociągnięcie w zupełności wystarczy by rozświetlić oko - efekt jest naprawdę świetny i bardzo naturalny przy tym - o to mi chodziło!
Odcień tej kredki jest albowiem w moim odczuciu idealnie cielisty :
Nie beżowy, nie pomarańczowy, tylko właśnie cielisty.
Makijaż oka wykończony tak rozświetloną linią wodną otwiera je i daje wrażenie wypoczętego, świeżego spojrzenia.
Ważne również, że kredka nie podrażnia, nie uczula i nie znika z oka w ciągu dnia.
Dla mnie, posiadaczki wzroku na minusie (wrażliwe, -6 w obu oczach ), jest to bardzo ważne, gdyż większość tego typu produktów robi mi z oczu zaczerwienione szparki..
Uwaga, zawrotna cena! 4,99zł! Czego chcieć więcej?
Polecam każdemu! Biała kredka do lamusa, naturalny look górą!