sobota, 31 marca 2012

Ready or not, wracam!

Z zapowiedziami!
W nadchodzącym tygodniu pojawią się BANKOWO 2 bardzo zaległe recenzje - nowego nabytku naustnego i policzkowego :-)
Czujecie się zainteresowane bądź zaintrygowane? Pysznie! Zapraszam Was zatem już w poniedziałek na pierwszą odsłonę - hmm, może naustną na start, ok? :-)

Mam nadzieję, że będzie to początek powrotu na dobre, bo, nie ma co ukrywać, tęsknię za pisaniem, rajdami po Waszych blogach...

Także tego - byle do poniedziałku :-)
A tymczasem udanego weekendu!

środa, 28 marca 2012

Machniom?

Z moich ostatnich zdobyczy wyłoniły się dwie pozycje, które przeznaczam na wymianę bądź sprzedaż.

Catrice, Infinite Matt, 010 Light Beige
catrice.eu

Użyty dwa razy, niestety niekompatybilny z moimi policzkami.
Ewentualna sprzedaż - 23zł



Wibo, Gel Eyeliner, brązowy

Miałam do niego dwa podejścia - niestety potwierdziło się i tym razem, że z żelkami mi nie po drodze.
Ewentualna sprzedaż - 8zł



Przepraszam, że nie pocykałam fotek stanu rzezczywistego, ale po prostu nie mam kiedy..
A wychodzę z założenia, że znacie te kosmetyki, przybliżać Wam ich nie trzeba.
Na życzenie mogę cyknąć zdjęcie ubytku eyelinera, ale jest naprawdę znikomy.

Jeżeli jesteście zainteresowane, piszcie niżej!

Pozdrawiam wiosennie!

wtorek, 20 marca 2012

Co mi w... uchu gra!

Straszne uczucie tak okrutnie nie ogarniać..
Niby 3 tydzień pracy leci, powinnam wskoczyc w odpowiednie trybiki a tu zonk..
Ciągle wracam wyfląchana i zamiar pocykania fotek do recenzji idzie się czesać...
Pewnie prędzej niż w weekend się nie zmobliziuję - ajmsołsorry!


Tak zwanym tymczasem - dzięki pracowemu radiu, odkryłam dwie piosnki, które nie mogą wypaść mi z ucha ;-)
Zapraszam na chwilę relaksu z mła!






Enjoy :-)

wtorek, 13 marca 2012

Nowość: Celia, Pomadka-Błyszczyk Seria NUDE

Przeglądając dziś Allegro, w oko wpadła mi nowość naszej polskiej firmy Celia - postanowiłam się więc odkryciem podzielić z Wami :-)
wizaz.pl

Pomadka-Błyszczyk Nude
Łączy najlepsze zalety pomadki błyszczyka. Nadaje ustom półtransparentny efekt i subtelny kolor. Posiada właściwości nawilżające i apetyczny winogronowy zapach.


Pomadka dostępna jest w 6 odcieniach :

601

602

603

604

605

606
Zdjęcia i opis pochodzą ze strony celia.pl


Recenzję dwóch pierwszych odcieni znalazłam również u Niecierpka i Atqi.

Muszę przyznać, że zaintrygowalo mnie połączenie pomadki i błyszczyka - zdecydowanie przypuszczę atak na 601.
Szkoda, że Celia jest tak trudno dostępna stacjonarnie (zresztą internetowo też..) - kolejna porządna, polska firma z kiepską promocją, kiedy to się zmieni..

Zainteresowała Was ta 'hybryda'?


piątek, 9 marca 2012

Nudziak idealny poszukiwany!

Na początku chciałam Wam bardzo podziękować, że mimo przestoju na blogu, ciągle mnie odwiedzacie.
Jak wiecie zaczęłam nową pracę, jestem dość zakręcona, trybiki cały czas nie wskoczyły jeszcze na właściwe miejsce.
Mam nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej i pogodzę pracę z pasją, jaką stało się blogowanie :-)

Dziękuję Wam również za wszystkie ciepłe słowa i gratulacje jakie skierowałyście w moją stronę pod wpisem o pracy właśnie :-)
Oby Wasze życzenia ciałem się stały!

***

Przechodząc do tematu - szykując się na rozmowę kwalifikacyjną, postanowiłam przemalować paznokcie z dość rzucającej się w oczy malinki od Eveline na coś stonowanego i eleganckiego.
Pomyślałam 'nudziak nada się idealnie na taką okazję!'
Okazało się jednak, że na stanie mam tylko jednego, kupionego w zeszłym sezonie letnim  - mianowicie Lovely Color Mania 323.
Lubię go, owszem, ale jest dość... nudny, nawet jak na nudziaka - zwykły beż, bez żadnych podtonow itp.

Dlatego zwracam się do Was - polećcie mi proszę jakieś fajnie, nie drogie, łatwo dostępne nudziaki!
Chętnie z różowymi podtonami, ale nie dominującymi, ma być to ciągle kolor dość neutralny.
Oraz, co bardzo ważne, musi być przyzwoicie kryjący - standardowe 2 warstwy powinny całkowicie pokryć płytkę, bez prześwitów i smug.
fashionurbia.com

Może My Secret ma taki odcień w swojej ofercie? Wibo? Eveline? Joko?
Podzielcie się swoimi typami w komentarzach, proszę :-)


Pozdrawiam Was serdecznie i wracam do pracy :-)

czwartek, 8 marca 2012

Pielęgnacja: Barwa, Miss, Mleczko pod prysznic z proteinami mleka i miodu

Zawsze lubiłam 'świeżuchy' - czy to perfumy, czy balsamy do ciała czy też kosmetyki pod prysznic.
Ostatnio naszło mnie jednak na 'jedzeniopochodne', słodkie zapachy - stąd ucieszyłam się, kiedy w ręce wpadło mi Mleczko pod prysznic z proteinami mleka i miodu :

Producent głosi :

Wygładzająco - dotleniające mleczko pod prysznic z proteinami mleka i miodu łagodnie myje i pielęgnuje ciało, pozostawiając delikatny zapach i przyjemnie gładką skórę. Dzięki zawartości kojących składników aktywnych skóra staje się miękka i delikatna, a naskórek jest głęboko zregenerowany i odżywiony.
Idealny dla bardzo wrażliwej skóry.
Zawiera kompozycję zapachową bez alergenów. 


Konsystencja mleczka jest istotnie mleczna - kremowa i niezbyt zwarta.
Mam wrażenie, że takowa jest jednak mniej wydajna niż żelowa - a przynajmniej u mnie wszelkie mleczka schodzą szybciej niż żele.
Mleczko pieni się przeciętnie - przy nakładaniu na ciało dłonią, nie ma szansy wykrzesać choćby odrobiny piany. Możemy wtedy jedynie 'maziać' ciało i mieć nadzieję, że dzieje się magia.

A czy rzeczywiście się dzieje? U mnie niestety nie.
Najlepszym testerem wszelkich podprysznicowych płynów są moje ramiona. Jeżeli po kąpieli/prysznicu nie występują na nich czerwone, piekące, ściągnięte place skóry - jest dobrze.
Tu nie jest - ramiona odrzucają mleczko w sposób bezwzględny - dla mnie to niestety dyskwalifikacja, niezależnie od tego jak reaguje reszta ciała (która nota bene przyjęła je dużo łaskawiej).
Podejść robiłam parę, jak nigdy - niestety, za każdym razem to samo.

Tak teraz myślę, że te podejścia robiłam głównie ze względu na zapach - jest urzekający!
Mocno wyczuwalny aromat miodu, jak prosto ze słoika. Specyficzny, nie każdemu przypadnie do gustu, gdyż nie jest to powtarzalny  zapach, jakich wiele na sklepowych półkach - tu NAPRAWDĘ czujemy miód!
Zapach utrzymuje się na ciele, dlatego najbardziej lubiłam stosować go wieczorem, by otulona weń, powędrować do łóżka.

Mleczko otrzymujemy w przyjemnej wizualnie, miękkiej butli o pojemności 200ml.
Możemy znaleźć je w wybranych supermarketach i drogeriach - konkrety doczytacie TUTAJ, w cenie ok. 8zł.

Bardzo mi przykro, że mleczko nie przeszło 'ramiennego testu' - dla samego zapachu jednak nie będę go kupować. Szkoda!



Znacie to mleczko?
Preferujecie kremowe czy żelowe konsystencje pod prysznicem?

***

Dziękuję firmie
za udostępnienie mi kosmetyku celem przetestowania i zrecenzowania.
Jednocześnie zaznaczam, że nie ma to ŻADNEGO wpływu na moją opinię.

Pielęgnacja: Barwa, Miss, Krem do rąk z olejkiem silikonowym & Krem do stóp z ekstraktem z lnu

Dziś kolejne dwa wpisy poświęcone kosmetykom Barwa.

Na pierwszy ogień idzie duet, który bardzo polubiłam.
Krem pielęgnacyjny do rąk z olejkiem silikonowym  oraz  Krem do stóp z ekstraktem z lnu.


Zacznijmy od góry - czyli rąsie!
Krem pielęgnacyjny do rąk z olejkiem silikonowym.
Producent głosi :

Krem przeznaczony do codziennej pielęgnacji skóry rąk i paznokci. Dzięki zawartości olejku silikonowego tworzy na skórze delikatny film ochronny. Zawartość alantoiny i gliceryny sprawia, że skóra jest gładka, miękka i elastyczna. Krem szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej ani lepkiej warstwy. 
Szczególnie polecany dla skóry przesuszonej na skutek kontaktu z detergentami lub po oddziaływaniu szkodliwych czynników zewnętrznych. 


Krem ma przyjemną, lekką konsystencję.
Łatwo się rozsmarowuje, nie bieli i dość szybko wchłania.
Przy czym warto zaznaczyć, że rzeczywiście zawartość olejku silikonowego sprawia, że na skórze pozostaje coś na kształt warstwy ochronnej - czuć, że dłonie są istotnie chronione. Warstwa ta nie jest w żadne sposób niekomfortowa - nie jest tłusta, klejąca, nic z tych rzeczy - po prostu czuć, że dłonie są czymś posmarowane, czuć, że coś je chroni.
Dla mnie to przyznam zupełna nowość, bowiem wszystkie moje kremy w magiczny sposób były 'spijane' przez skórę, nie pozostawało na nich nic - a tutaj niby coś jest, ale jednak zupełnie mi to nie przeszkadza :-)

Zapach jest świeży, odrobinę cytrusowy jak mniemam.
Bardzo przyjemny i często wącham z lubością dłonie zaraz po posmarowaniu.

Używałam go ostatnio całkiem intensywnie - stoi przy komputerze, więc kremowałam się dość często.
Najczęściej przed zmywaniem - zmieniłam płyn i skóra dłoni się z nim nie polubiła. Reagowała szorstkością i ściągnięciem.
Odkąd zaczęłam używać kremu Barwy czułam, jakbym zmywała w rękawiczkach - serio!
Powłoczka z olejku silikonowego nie pozwalała detergentowi wgryźć się w skórę w takim stopniu, jak wcześniej!
Oczywiście 'dokremowywałam' się po zmywaniu, ale to już chyba bardziej z przyzwyczajenia niż z konieczności.

Krem otrzymujemy w wygodnej tubce o pojemności 100ml, miękkiej, nie sprawiającej najmniejszego problemu przy aplikacji.
Możemy znaleźć go w wybranych supermarketach i drogeriach - konkrety doczytacie TUTAJ w cenie ok. 5zł.

Naprawdę nie widzę w tym kremie żadnych wad, zupełnie bez kokieterii!
Z pewnością kupię go ponownie, jeżeli tylko wpadnie mi w ręce.



Jedziemy dalej, niżeeeej - stópki!
A więc Krem do stóp z ekstraktem z lnu.
Producent głosi :
Krem przeznaczony do codziennej pielęgnacji suchej i szorstkiej skóry stóp, ze skłonnością do pękania pięt. Witaminy A, E, F (NNKT), H, P, B6, prowitamina B5 i kompleks zmiękczająco - nawilżający, głęboko odżywiają, regenerują, wygładzają i zmiękczają naskórek. Ekstrakt z lnu uelastycznia skórę, d-pantenol łagodzi i koi podrażnienia. 
Regularne stosowanie kremu zapobiega pękaniu skóry pięt. Sprawia, że skóra jest właściwie nawilżona, a stopy miękkie i aksamitnie gładkie. 
Polecany również do pielęgnacji szorstkiej skóry kolan i łokci.


Krem ma, podobnie do kremu do rąk, lekką konsystencję, minimalnie jednak tłustszą, bogatszą.
Bezproblemowo się rozprowadza i szybko wchłania.
Moje stopy są dość wymagające - szorstkie (szczególnie pięty) i suche - spijają więc krem w okamgnieniu.

Jednakowoż działanie jest dla mnie nie wystarczająco silne.
Jak wspomniałam - mam wymagające stopy. Cały okres zimowy śpię w puchatych skarpetkach, bywały okresy, że nie ściągałam ich cały dzień. Na piętach porobiły się zadziory, stopy wysuszyły się jeszcze bardziej - wtedy niestety krem z ekstraktem z lnu nie podołał...
Mimo grubszej warstwy, nie nawilżył stóp w oczekiwanym stopniu. Kolejna warstwa skolei nie wchłaniała się już tak dobrze.
Myślę, że krem sprawdzi się w codziennej pielęgnacji normalnej skóry stóp i pięt.

Przyznam, że nie stosowałam go ani na łokcie ani na kolana, więc w tej kwestii się nie wypowiem.

Zapach jest również podobny do kremu do rak - odświeżający, odprężający i jakby cytrusowy.

Tubka miękka, o pojemności 75ml.
Możemy znaleźć go w wybranych supermarketach i drogeriach - konkrety doczytacie TUTAJ w cenie ok. 5zł.

Ten krem jest trochę za słaby jak na moje potrzeby - rekomenduję go, jak wspomniałam, dla bezproblemowych stóp.



Używałyście któregoś z tych kremów? Jakie macie o nich zdanie?

***

Dziękuję firmie
za udostępnienie mi kosmetyku celem przetestowania i zrecenzowania.
Jednocześnie zaznaczam, że nie ma to ŻADNEGO wpływu na moją opinię.

wtorek, 6 marca 2012

Pielęgnacja: Barwa Siarkowa Moc, Maseczka z siarką , kaolinem i gliną wulkaniczną

Kiedy maseczka ta trafia w moje ręce, byłam nieco zaniepokojona.
Czy znajdzie u mnie zastosowanie? Czy nie zrobi mi krzywdy?
Maseczka z siarką, kaolinem i gliną wulkaniczną ma bowiem dość konkretne przeznaczenie - do cer z tendencją do trądziku i łojotoku.


Jednak jako, że jestem posiadaczką cery mieszanej z dość problematyczną strefą T, postanowiłam właśnie ową strefę maseczką potraktować w nadziei, że poskromi przetłuszczanie, błyszczenie i zwęzi pory.
Jakież płonne były to nadzieje i jak krótka była moja przygoda z rzeczoną maseczką sama się nie spodziewałam..

Po otwarciu jednej połowy opakowania, doleciał mnie specyficzny, dość drażniący zapach. Szczerze -kojarzy mi się z CIFem.
Po nałożeniu zapach nieco wietrzeje i jest na tyle znośny, by wytrzymać z maseczką na nosie przepisowy czas.

Wytrzymać udało mi się raz. Drugie podejście zakończyło się po paru chwilach, kiedy to pędem zmywałam maseczkę z nosa i brody, który zaczął mnie palić żywym ogniem!
Po jej zmyciu nos był czerwony, opuchnięty i pulsował - wyglądałam jak Rudolf Czerwononosy..
Wygląda na to, że maseczka mnie po prostu uczuliła - jest to dla mnie sporym zaskoczeniem, gdyż nie sądziłam, że moją strefę T ruszy cokolwiek.

Tak, tutaj zatem nasza przygoda się zakończyła.
Maseczki zostało sporo, gdyż przy stosowaniu jedynie na nos, używa się jej naprawdę niewiele.
Opakowanie zawiera 2x 5ml, które teoretycznie powinno wystarczyć na 2 aplikacje (przy założeniu, że nakładamy ją na twarz, szyję i dekolt jak zaleca producent).


Cóż mogę napisać?
Nie chcę oceniać maseczki przez pryzmat tego, że mnie uczuliła, gdyż jest to kwestia całkowicie indywidualna.
Absolutnie nie wykluczam, że u kogoś sprawdzi się świetnie - myślę, że młode, problematyczne cery mogą być z niej całkiem zadowolone.
I chyba takim bym ją głównie rekomendowała - moja młoda już niestety nie jest i, jak się okazuje, nie jest na tyle (lub nie w ten sposób) problematyczna.


Znacie maseczkę Siarkowa Moc?
Stosujecie ją lub osławiony wśród cer tłustych krem?
Czy to jednak zbyt 'agresywne' dla Was kosmetyki?

***


Dziękuję firmie
za udostępnienie mi kosmetyku celem przetestowania i zrecenzowania.
Jednocześnie zaznaczam, że nie ma to ŻADNEGO wpływu na moją opinię.

Pielęgnacja: Barwa Ziołowa, Szampon Pokrzywowy

Zakończyłam testy kosmetyków Barwy i niniejszym rozpoczynam serię ich recenzji na moim blogu - zainteresowanych serdecznie zapraszam!

Zapewne już wiecie, że ulubiałam szampony Barwy - zarówno linię Ziołową jak i Naturalną.
Testuję wszystkie jakie wpadną w moje ręce - do te pory były to chociażby skrzypowy i lniany, w kolejce czeka rzepowy i brzozowy.
Obecnie stosowałam Szampon Pokrzywowy z linii Ziołowej :


To co zdecydowanie muszę pochwalić w pierwszej kolejności, to nowe opakowanie i zwiększoną pojemność!
Dotychczas szampony Barwy można było zakupić jedynie  w dość nieporęcznych butlach z ogromnym otworem oraz w średnio ekonomicznej pojemności - 250ml.
Nowa butla ma 480ml co jest moim zdaniem świetnym posunięciem - w moim przypadku mniejsze opakowanie starczyło na niewiele ponad 6 myć. Tutaj mam spokój na zdecydowanie dłużej.
Także stylistyka jest nowocześniejsza i przyjemniejsza dla oka.
Butla jest dobrze wyprofilowana, bez problemu można ją pewnie chwycić nawet mokrą dłonią.
Tradycyjną zakrętkę zastąpiło bardziej współczesne zamknięcie a otwór skurczył się do rozmiarów, przez które możemy wygodnie dozować ilość szamponu.
Także w tej kwestii duże brawa dla Barwy - zmiany zdecydowanie na plus!

Szampony te cenię za skład i działanie.
Odchudzone z niepotrzebnej chemii - brak silikonów, parafiny, olei mineralnych czy parafiny.
Płynna keratyna występuje w każdym rodzaju szamponu, niezależnie od linii.
Wersja z ekstraktem z liści pokrzywy ma za zadanie zapobiegać nadmiernemu przetłuszczaniu się skóry głowy, dzięki czemu włosy na dłużej zachowują świeżość i puszystość.
Czy istotnie to robi? U mnie niestety nie. Włosy nie są dłużej świeższe, wymagają umycia po 2 dniach, tak jak przy innych szamponach.
Regularne stosowanie sprawia, że włosy stają się zdrowe, mocne, lekkie i podatne na układanie. 
I tu się zgodzę - włosy są rzeczywiście lekkie (bo nie obciążone silikonami), zdrowsze - przez co mocniejsze. Czy podatne na układanie? Moje włosy są generalnie oporne na zabiegi stylizacyjne, muszę posiłkować się pianką, więc tą kwestię trudno mi ocenić.

To, co pewne ponad wszelką wątpliwość - szampon rewelacyjnie oczyszcza! Sprawdzi się zarówno przy codziennych zabrudzeniach jak i przy zmywaniu olejów.
Muszę jednak przyznać, że wersja pokrzywowa nieznacznie podrażnia moją skórę głowy - czuję lekkie ściągnięcie i linia włosów bywa zaczerwieniona. Myślę, że bardziej odpowiadają mi po prostu łagodniejsze wersje ziołowe i naturalne.

Szampon ma bardzo przyjemny, ziołowy zapach - miłośniczki będą zadowolone.
Pieni się, jak na szampon w dużej mierze odchudzony z chemii, naprawdę dobrze.
Nie ma się jednak co oszukiwać - po myciu konieczna jest odżywka, przynajmniej ja nie mogę się bez niej obejść.


Cieszę się, że miałam okazję go wypróbować - jest to solidny produkt, który zdecydowanie mogę polecić.
Ja jednak pozostanę przy wypróbowanych póki co wersjach.

Podsumowując :
Plusy
~ przyjazny skład
~ świetne oczyszczanie
~ włosy są lekkie i mocniejsze
~ przyjemny, ziołowy zapach
~ zwiększona pojemność
~ ożywiony design, wygodna butla
~ cena (ok. 6zł za 480ml)

Minusy
~ u mnie niestety nie zapobiega przetłuszczaniu
~ lekko podrażnia
~ po myciu konieczna odżywka (chociaż dla mnie to i tak norma)



Używacie szamponów Barwy?


***

Dziękuję firmie
za udostępnienie mi kosmetyku celem przetestowania i zrecenzowania.
Jednocześnie zaznaczam, że nie ma to ŻADNEGO wpływu na moją opinię.


niedziela, 4 marca 2012

Stresujący weekend i .. happy end!

Weekend upłynął mi pod znakiem sporego stresu.
Wczoraj rozmowa w/s pracy - na tyle obiecująca, że nie mogłam normalnie funkcjonować, oczekując na jej wyniki.
Dziś od rana wyczekiwanie, delirka, modły i popadanie z pewności siebie w totalne zwątpienie, że coś z tego wyjdzie..

Aż wreszcie - upragniony telefon i decyzja 'jest Pani przyjęta, zapraszamy jutro'!
Wow, nareszcie!
Cieszę się, że ktoś postanowił dać mi szansę - ja dam z siebie wszystko :-)

Przy okazji - zapraszam Was na stronę firmy, dla której będę pracować - Happy Home
A Szczecinianki na zakupy! :-)


Mam nadzieję, że i na bloga znajdę czas - muszę to ogarnąć!

piątek, 2 marca 2012

Pazurki: Eveline, Classic Colours #431

Dawno  nie było pazurzastych, prawda? ;-)
Dzisiaj, korzystając z w miarę dobrego światła, popędziłam do okna by uwiecznić to, co obecnie na nich noszę.
Jest to Eveline Classic Colours #431.

Bardzo lubię te małe buteleczki. 
Zawsze przy okazji wizyty w Tesco, rozglądam się czy nie doszły jakieś nowe pociągające kolory :-)
Ostatnio wygrzebałam razem z Małżem właśnie #431 oraz czerwonego holosia, o którym z pewnością jeszcze napiszę.

Kolor to głęboka malinka opalizująca na niebiesko - fajny, nietuzinkowy kolor!

Jak wszystkie Evelinki u mnie - komfortowo się nakłada, stosunkowo szybko schnie i jest trwały.
Zdjęcia obrazują stan po 5 dniach od malowania.
2 warstwy (wystarczyłaby jedna do całkowitego krycia, ale zależało mi na głębi koloru), bez topa.

Na początek bohater dnia :
Oraz wizualizacja efektów :
 Na poniższym odrobinę widać jak opalizuje - więcej nie udało mi się uchwycić...


 Podoba Wam się Evelinka?


czwartek, 1 marca 2012

Zużycia LUTY 2012

Czy nie macie wrażenia, że czas w lutym płynął ze 2 razy szybciej?
Dni ostatnio pędzą jak szalone - kiedy minęły 2 miesiące Nowego Roku..?

Bądź co bądź - nadszedł czas by przedstawić kolejny odcinek z serii "Zużycia" - LUTY 2012 :-)

Tradycyjnie włosowe kosmetyki wychodzą mi najszybciej ;-)
Ciekawa jestem kiedy w końcu zacznę wykańczać kolorówkę...

Bliższy rzut oka na 'pustaki' ;-)


Ziaja, Kokosowa terapia skóry i zmysłów, Krem do rąk - ulubione póki co smarowidło - mam ich jednak ostatnio sporo do przetestowania, więc chwilę od siebie odpoczniemy - więcej TUTAJ.

Nivea, Fresh Natural, Deo w sprayu - przyjemny zapach, typowy dla Nivei. I koniec pozytywów. Żadnej pielęgnacji, żadnego poczucia świeżości przez cały dzień. Skuteczna ochrona? Niestety nie.

Ziaja Med, Płyn micelarny - ulubiony i jedyny, dla mnie najlepszy! Mam już kolejną butlę - szanowny małżonek też się do niego podkolegował ;-) Więcej TUTAJ.




Joanna, Z Apteczki Babuni, Odżywka jajeczna - jedna z dwóch odżywek, które zawsze mam na półce. Wkrótce mam nadzieję przetestować tą z linii wzmacniającej - do tej jednak z pewnością wrócę. Więcej TUTAJ.

Barwa Naturalna, Szampon Len&Vitamin Colmpex - szampony Barwy ulubiałam ponad wszystko - żongluję sobie rodzajami i wszystkie są świetne! Więcej TUTAJ.

Rossmann, Isana Hair, Liquid Silk - kolejna tubka. W zużyciach styczniowych również występował. Świetnie się sprawdza aplikowany na końcówki włosów przed ostatnim płukaniem - są wygładzone i sprężyste. Kupię ponownie!





No, psssssst! i zostawiam luty za sobą!
Oby marzec był owocniejszy zarówno w zużycia jak i ... a nie, nie będę zapeszać... proszę Was tylko o kciuki i pozytywne wibracje w sobotę :-)


A jak Wasze pustaki? Nagromadziło się ich sporo?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...