Niemoc jest straszna..
Starałam się wyrwać z jej szponów przez cały tydzień - i dziś ostatecznie (mam nadzieję..) zatriumfowałam - czego owocem było czochranie pandziorków i powstałe w tego wyniku NOTD :-)
Dalej mam fazę na pastele, więc postanowiłam pociągnąć ślubną serię i tak oto na paznokciach gości HEAN, Wedding Garden #640 :
Cóż mogę powiedzieć o rzeczonym.. to mięta, jakiej brakowało w moim 'zbiorze'.
Kremowa, letnia i estetyczna.
Bardzo podoba mi się efekt zadbanych dłoni, jaki możemy osiągnąć dzięki pastelom i dzięki tej miętce również udało mi się go osiągnąć.
Konsystencja lakieru wydaje mi się być nieco gęstsza niż w przypadku błękitu #641, jednak paradoksalnie nakładanie go przysparza trudności właściwych raczej rzadziakom..
Mianowicie lakier smuży.. i o ile nie mam pretensji w przypadku pierwszej warstwy, tak przy drugiej jestem lekko.. zniecierpliwiona, można by rzec..
Pokrycie płytki jednolitą warstwą, bez prześwitów, to nie lada wyzwanie.. i muszę przyznać, że mimo wysiłków, nie do końca mi się to udało.. oh well.. MINUS!
Schnie przyzwoicie, kwestia góra 10 minut i jest twardziel.
Trwałość - i tu zawiążę do wspomnianego błękitu #641.
Pewnie większość z Was mi nie uwierzy, ale lakier trzymał się 11 dni (!!). Gdyby nie odrost i fakt, że po prostu mi się znudził, nie zmywałabym go.
I kolejny raz - tak, zmywam, gotuję, piorę, sprzątam, żadna ze mnie pindzia latająca z pandziorkach w górze. Mimo to wynik jest u mnie im-po-nu-ją-cy. Fala dla tego pana!
Jeżeli miętka zbliży się choćby do tego wyniku, będę zdecydowanie zadowolona :-)
I kolejny raz - tak, zmywam, gotuję, piorę, sprzątam, żadna ze mnie pindzia latająca z pandziorkach w górze. Mimo to wynik jest u mnie im-po-nu-ją-cy. Fala dla tego pana!
Jeżeli miętka zbliży się choćby do tego wyniku, będę zdecydowanie zadowolona :-)
Miłego dnia!